Na przykładzie statystyk z Poznania szybko można zauważyć, że zdawalność egzaminu teoretycznego na prawo jazdy znacznie przeważa nad zdawalnością jego praktycznej części. Różnica jest wyraźna i w zasadzie na co dzień słyszy się o osobach, które bezbłędnie poradziły sobie z pierwszą częścią egzaminu, natomiast do drugiej podchodzą już kolejny raz.
Czym spowodowany jest taki stan rzeczy i czy da się właściwie wskazać jednoznacznie czyjąś winę? Oczywiście kwestia podejścia poszczególnych kursantów do egzaminu jest bardzo indywidualna i zależy od wielu czynników. Jednak tak zatrważająca liczba oblanych egzaminów praktycznych może jednak wskazywać na jakiś problem całego systemu egzaminowania.
Wiele osób obwinia egzaminatorów za to, że specjalnie oblewają kursantów aby ci ponownie opłacali egzaminy poprawkowe. Wniosek ten wynika z tego, że według raportu NIK z 2016 roku 88% dochodów WORD pochodziło z egzaminów, z czego prawie 70% stanowiły egzaminy poprawkowe. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że egzaminatorzy zatrudnieni są przez WORD i to właśnie od tych przychodów uzależniona jest ich pensja.
Przepisy w tej kwestii mają się jednak zmienić i egzaminatorzy nie będą już podlegać WORD-om, a wojewodom, natomiast opłaty za egzaminy trafią do budżetu państwa. Egzaminatorzy dostaną również ultimatum maksymalnej liczby 9 przeprowadzonych egzaminów w ciągu 8-godzinnego dnia swojej pracy. Oznacza to, że w ciągu 50 minut nie będą oni mogli przeprowadzić więcej niż jednego egzaminu praktycznego. Zmiana ta ma zlikwidować wymagania ilościowe co do liczby przeprowadzonych egzaminów w ciągu dnia, które na egzaminatorów nakładali ich pracodawcy.
Niestety za tak niską zdawalność obrywają również ośrodki szkolenia kierowców, a nawet sami instruktorzy. Zarzuca się im, że specjalnie nie wyrabiają się z całym materiałem podczas obowiązkowego kursu aby namówić kursanta do wykupienia dodatkowych godzin jazd, które oczywiście mają swoją cenę. Mówi się też, że instruktorzy jedynie przyuczają do zaliczenia egzaminu państwowego, a nie rzeczywiście przekazują wiedzę i umiejętności niezbędne do poruszania się w ruchu ulicznym.
Oczywiście nie każdy nadaje się do roli nauczyciela i pewnie pośród wszystkich szkół jazdy jakie istnieją w Polsce, znajdą się ludzie, którzy zupełnie nie powinni się za to zabierać. Jednak większość instruktorów naprawdę wykonuje ten zawód z powołania i chce przyczyniać się do pozytywnych wyników na egzaminach.
Gdzie więc leży problem? Prawdopodobnie w samej procedurze przeprowadzania egzaminu. Instruktorzy siłą rzeczy chcą przyzwyczaić kursantów do warunków panujących na egzaminie państwowym i tym samym zwracają na to większą uwagę. Dwa błędy przy wykonywaniu tego samego zadania na egzaminie praktycznym oznaczają ukończenie go z wynikiem negatywnym. Sęk w tym, że zadanie zadaniu nierówne. Bezmyślna zmiana pasa ruchu nie równa się pominięciu sprawdzenia ustawienia lusterka. Znaczenie ma tutaj również miejsce zdawania egzaminu. Jeżeli szkolimy się w mniejszej miejscowości, która posiada tylko jedno rondo a w ruchu ulicznym nie ma tramwajów, a egzamin próbujemy zdać w większym mieście, oczywiście będzie trudniej. Uczenie kursantów tras egzaminacyjnych na pamięć również nie jest najlepszym pomysłem, ponieważ nawet jeżeli zdają oni egzamin w mniejszym mieście, kiedyś na pewno z prawem jazdy udadzą się do większego.
Dla samych zdających sytuacja egzaminu praktycznego jest, rzecz jasna, bardzo stresująca. W porównaniu do teorii, z którą większość radzi sobie wyśmienicie, nie ma tu możliwości wyuczenia się wszystkich sytuacji na pamięć. Nawet jeżeli wyjeździmy przed egzaminem naprawdę sporo nadprogramowych godzin, to i tak nie będziemy w stanie przewidzieć wszystkiego, co może wydarzyć się w czasie egzaminu. Warto więc uczyć się zasad postepowania a nie konkretnych, bezmyślnie powtarzanych zachowań.
Do tego aby kierowca nauczył się intuicyjnie i bez większego wysiłku umysłowego prowadzić samochód, musi spędzić naprawdę sporo czasu za kółkiem, dlatego warto ćwiczyć umiejętność jazdy zaraz po zdanym egzaminie. Tak naprawdę lata praktyki i różnych doświadczeń na drodze, a nie ukończony pozytywnie egzamin, czynią z nas prawdziwych kierowców. Dlatego właśnie podczas egzaminu praktycznego wymaga się od osoby zdającej maksymalnego skupienia i perfekcyjnie wykonanych zadań, o których należy myśleć świadomie.
Dodatkowym stresorem podczas egzaminu praktycznego może być również oczekiwanie na swoją kolej w poczekalni ośrodka. Do tej pory godzina egzaminu była jedynie orientacyjna i zależała od wyniku, a tym samym czasu egzaminu osoby przed nami. Od stycznia 2020 roku ma się to zmienić wraz z innymi przepisami, o których wspominaliśmy powyżej. W związku z nałożeniem na egzaminatorów obostrzeń dotyczących ograniczonej liczby przeprowadzonych egzaminów dziennie, zostaną ustalone ścisłe godziny przeprowadzania egzaminów dla każdej z osób. W takim wypadku nie będzie czasu na bezsensowne zamartwianie się i nerwy.
100x70.webp)
