Sprawa na pozór wydaje się oczywista, progi zwalniające zmuszają kierowców do zmniejszenia prędkości w miejscach, w których na jezdni często pojawiają się piesi. Nierzadko bardzo gęsto rozmieszczone możemy je więc spotkać w okolicach szkół, instytucji czy na osiedlach.
Ten w zasadzie skuteczny sposób wpływania na styl jazdy kierowców potrafi im naprawdę utrudnić życie, nie tylko ze względu na konieczność poruszania się ze zmniejszoną prędkością i ryzyko zwiększonej eksploatacji zawieszenia aut, ale także niedoprecyzowane przepisy, które mogą doprowadzić nawet do utraty prawa jazdy.
W czym tkwi zawiłość? Tzw. śpiący policjant oznaczany jest na wszystkich drogach, poza tymi znajdującymi się w strefie zamieszkania, specjalnymi znakami. Znak A-11a przedstawia próg zwalniający i zazwyczaj umieszczany jest z tabliczką T-1, określającą odległość od niego oraz znakiem B-33 ograniczającym prędkość do 20-30 km/h. Problem dotyczy właśnie tego ostatniego znaku zabraniającego przekraczania dozwolonej prędkości.
Zgodnie z ustawą o znakach drogowych przestaje on obowiązywać w momencie umieszczenia znaku wprowadzającego inną dopuszczalną prędkość, wjazdu do strefy zamieszkania, wjazdu lub wyjazdu z obszaru zabudowanego, odwołania ograniczenia odpowiednimi znakami lub dojazdu do skrzyżowania. Niestety w przypadku ograniczeń prędkości ustawionych przy progach zwalniających, wymuszających na kierowcach naprawdę powolną jazdę, bardzo często brakuje znaków odwołujących to ograniczenie, co powoduje, że zakaz przekraczania wyznaczonej prędkości obowiązuje jeszcze długo po minięciu progu zwalniającego.
Niestety większość kierowców chyba myśli, że znaki z ograniczeniem prędkości, umieszczone przy tego typu przeszkodach na drodze, mają być dla nich swego rodzaju ostrzeżeniem o dostosowaniu prędkości jazdy, umożliwiającej przejechanie progu w bezpieczny i mało szkodliwy dla zawieszenia samochodu sposób. Zazwyczaj po jego minięciu, jeżeli w najbliższej odległości nie ma kolejnych przeszkód, kierowcy znacznie zwiększają prędkość pojazdów. Jeżeli za progiem nie ma żadnego znaku odwołującego zakaz ani skrzyżowania, kierowcy łamią tym samym przepisy i narażają się na mandat lub nawet utratę prawa jazdy.
Przy ograniczeniu prędkości do 20 km/h, często spotykanym przy „śpiącym policjancie” możemy utracić prawo jazdy już po osiągnięciu 70 km/h za taką przeszkodą.
Mimo tego, że sprawa nie jest jasno określona w przepisach, drogowcom umieszczającym na określonych drogach progi zwalniające raczej nie chodziło o to, aby kierowcy na krótkich odcinkach znacznie zmniejszali prędkość aby za chwilę znów niebezpiecznie ją zwiększyć. W tym wszystkim chodzi przecież głównie o bezpieczeństwo pieszych, którzy w tych właśnie rejonach mogą pojawić się przed samochodem niespodziewanie z każdej strony.
W celu wyjaśnienia tej kwestii poseł Józef Lassota wystosował do ministra infrastruktury właściwą interpelację. Odpowiedź na nią być może pozwoli lepiej zrozumieć obowiązujące nas wszystkich kierowców przepisy.